Skontaktuj się z nami!   +48 511 991 135

W krainie Kozaków, czyli konwencja tatuażu we Lwowie [relacja i zdjęcia]


Z niemałymi nadziejami, po tym co zobaczyłem w zeszłym roku, postanowiłem wybrać się na konwent tatuażu do Lwowa. Była to już 5 edycja Międzynarodowego Konwentu Tatuażu organizowanego przez lwowskie studio Giper Tattoo. O tym, co zobaczyłem albo raczej o tym czego nie zobaczyłem, przeczytacie poniżej.

W tym roku organizator postanowił przygotować 3-dniową konwencję trwającą od piątku do niedzieli. W porównaniu do zeszłego roku, kiedy impreza odbyła się w czwartek i piątek, był to nie lada postęp. Tatuaże miały być oceniane w ośmiu kategoriach: cover up, realistyczny i mały w piątek; ornamentalny, portret i biomechanika w sobotę oraz czarno-szary i kolorowy w niedzielę. Dodatkowo każdego dnia wybierano najlepszy tatuaż dnia, a w niedzielę również najlepszą pracę konwencji.
Niemożliwość wzięcia w pracy dnia wolnego w piątek spowodowała, że do Lwowa udałem się dopiero w sobotę rano. Trasę Kraków-Lwów przemierzyłem jak zwykle pociągiem do Przemyśla, potem busem do granicy, przez przejście pieszo, a następnie trochę ponad półtorej godziny marszrutką do Lwowa. Tym sposobem wyjeżdżając z Krakowa o 7 rano, obiad jadłem już we Lwowie.

Miejsce konwencji nie zmieniło się od zeszłego roku i był to klub Romantyk w Parku Kultury i Odpoczynku. To co zdziwiło mnie, kiedy przybyłem na miejsce, to bardzo mała liczba osób przed wejściem do klubu. Rok temu już z daleka było widać liczną grupę zwiedzających, integrujących się na zewnątrz. Pomyślałem, że to może przez siąpiący deszcz ludzie przenieśli się do wnętrza lokalu. Niestety, myliłem się. Wnętrze lokalu nie przerażało natłokiem ani zwiedzających, ani, co znacznie gorsze, wystawców. Kiedy na kilka dni przed wyjazdem do Lwowa sprawdzałem na stronie internetowej niezbyt długą listę wystawców, byłem przekonany, że strona nie była dawno uaktualniana, co na Ukrainie wcale nie jest rzadkością.

Najlepszy tatuaż konwencji w wykonaniu Igora Sawczyna

Rzeczywista lista studiów, jakie przyjechały na konwent, była jeszcze krótsza niż ta podana na stronie. Zaledwie 10 salonów stawiło się na miejscu, do tego dystrybutorzy sprzętu do tatuowania i piercingu, barwników i biżuterii. Nie przyjechał nikt z prasy branżowej, nawet „Tatuaż, Ciało i Sztuka”, którego logo widniało na stronie internetowej wystawców. Gośćmi z zagranicy byli A.D. & SHOOT z Mołdawii, Extreme Art z Rosji oraz krakowskie Gothica Tattoo – studio Archiego, który jeszcze rok temu reprezentował we Lwowie salon Graff Tattoo. Jak już pisałem powyżej, liczba zwiedzających była adekwatna do liczby wystawców.  Z Polski, oprócz modeli Archiego, spotkałem jedynie dwie osoby w Krakowa  oraz ekipę studia Rectum z Przemyśla.

Prace wystawiane w konkursach były na dobrym poziomie, ale niestety również było ich bardzo mało. W każdej kategorii prezentowano jedynie po 4-5 tatuaży. Na szczęście nagradzane było tylko pierwsze miejsce,

Stasiek Aksjonow, Black Label Tattoo

a nie trzy najlepsze. Prac było tak mało, że ich prezentacja, ocenia i przyznanie nagród w czterech sobotnich kategoriach zajęło niespełna 30 minut!! Jakby tego było mało, organizator nie zadbał ani o wygadanego prowadzącego, ani o dodatkowe atrakcje na scenie w trakcie imprezy. Co prawda podwieszanie oraz striptiz przyciągnęły pod scenę sporo osób (jeśli można powiedzieć „sporo” w kontekście liczby zwiedzających), to jednak atrakcje te trwały w sumie niespełna godzinę. Na zakończenie 2. dnia konwencji wystąpiły trzy młode zespoły grające metal, ale ich występ nie cieszył się specjalną aprobatą zgromadzonych. Odrobinę zawiedziony tym, co zobaczyłem w Romantyku, udałem się na wieczorny spacer po mieście. Kiedy trafiłem na rynek, postanowiłem odwiedzić prawdopodobnie jeden z najpopularniejszych we Lwowie pubów – Dzyga. Tam natknąłem się na grupę młodych ludzi, których widziałem na konwencji i w ich towarzystwie spędziłem resztę wieczoru i pół nocy.  Jak się później miało okazać, był to zdecydowanie najmilszy punkt wyjazdu do Lwowa.

 

Ostatni dzień imprezy niestety był jeszcze uboższy niż sobotni. Poza podwieszaniem, tym razem „udostępnionym” dla zwiedzających, na scenie nie działo się zupełnie nic. Konkursy rozegrano znacznie wcześniej niż planowano i cała impreza skończyła się około godziny 16.  Z jednej strony ukróciło to nudne oczekiwanie, a z drugiej uniemożliwiło niektórym tatuatorom (np. Archiemu) dokończenie prac, które miały być wystawione w konkursie na tatuaż dnia i tatuaż konwencji.

Jedna z największych atrakcji konwencji

To co było cechą charakterystyczną ostatniego dnia konwentu (zarówno w tym jak i w zeszłym roku) to zdecydowanie „luźniejsze” przestrzeganie zakazu spożywania alkoholu i palenia tytoniu na sali, gdzie znajdowały się boksy. Tatuowani i tatuujący raczyli się trunkami bez żadnego skrępowania. Co prawda nikt ewidentnie pijany nie był, ale mimo wszystko psuło to wizerunek estetyczny i higieniczny całej imprezy.

Może trochę naiwnie, ale naprawdę liczyłem na w miarę udaną konwencję po tym, co zobaczyłem w 2008 roku. Na w miarę udaną jak na ukraińskie warunki i możliwości. Nie jestem wybredny, ale to co zobaczyłem, zawiodło mnie. O ile na liczbę gości organizator nie miał wpływu, o tyle na długość imprezy już tak. Szkoda, że wiedząc już na kilka tygodni przez konwencją o niewielkim zainteresowaniu wystawców, nie zdecydował się na skrócenie imprezy do dwóch dni. Obniżyłoby to zarówno koszty

Ukraińskie trofea

organizacji, jak i zwiedzającym, a do tego „upchałoby” program i konwencja nie wydawała by się taka nudna. Mam wrażenie, że załodze Giper Tattoo trochę brakuje pomysłu na zrobienie konwencji. Chłopaki dostali ode mnie w prezencie film z krakowskiego Tattoofestu 2009. Już wiem, że idea konkursu na największego „buraka” bardzo im się spodobała. Mam nadzieję, że nie nabawią się kompleksów, a znajdą w tym filmie inspiracje i zorganizują za rok porządną imprezę, o ile znajdą się w ogóle chętni, żeby się na niej wystawiać.

Specjalne podziękowanie dla Archiego i jego ekipy; dla ludzi, z którym spędziłem sobotni wieczór i dla Ludmiły z restauracji na rynku za naleśniki z serem i piwo w niedzielę wieczorem.

Tekst i foto Łukasz “Karku” Nowak

Losowe zdjęcia

schizma_17_20120809_2094405722 body_art_convention_warsaw_2011_20120106_1137511799 transilvania_tattoo_expo_2010_20100826_1540354524 piotr_wojciechowski_collection_20100814_1068599329 sick_of_it_all_persistence_tour_20090611_1437584452 in_other_climes_20111031_1914625529 eye_for_an_eye_20110407_1851507588 bane_20101111_1323735319 trapped_under_ice_20101111_1436556942