Skontaktuj się z nami!   +48 511 991 135

Born Anew “Logout” – recenzja


Born Anew - Logout

Born Anew - LogoutBorn Anew należy do wąskiego grona polskich kapel, którym mocno kibicuję. Mają pomysł na granie i nie kopiują kolejnego ansamblu, który, tak swoją drogą, najprawdopodobniej również będzie czyjąś kalką. Jeśli już od kogoś zrzynają, to przetwarzają to na swoją modłę. Rozpoznam ich wyrwany ze snu – co jest, na tle zdecydowanej większości rodzimych załóg, nie lada osiągnięciem. Lubię Born Anew, naprawdę za nimi przepadam! To chyba ta sympatia wpłynęła na moje rozczarowanie ich nowym EP – „Logout”.


Znowu się pozmieniało w szeregach Powtórnie Narodzonych. Zupełnie tak, jakby za każdym razem chcieli podkreślić słuszność nazwy kapeli. Bez wnikania w szczegóły tej roszady, przypomnę jedynie, że nowym basistą zespołu jest Grochu (ex-Dispel The Crowd, Right?). W samej muzyce natomiast zmieniło się wiele i niewiele. Chłopaki wystartowali typowym bornaniułowym szlifem, a skończyli numerami, które już do końca autorskie nie są. Tak czy inaczej, tendencja jest – stwierdzam to z bólem serca – spadkowa.

Treść epki pozwolę sobie podzielić na dwie części. Pierwszą z nich tworzą tytułowy „Logout” (śpiewany refren – mistrzostwo świata!) i „Before I Say Goodbye”, które dostarczyły mi dokładnie tego, czego od kapeli oczekiwałem. Dostałem rokenrolowo-hc/pankowego crossovera i to nawet w dość przebojowej, radiowej formie! Jednocześnie nie zostałem oblany tęczową sraką, świat nie stał się nagle plastikowy, a kolory wokół były dalekie od pastelowych. W tym widzę właśnie urok Born Anew – grają fajnie, skocznie, lekko (a zarazem z tupnięciem), ale nie pozwalają na oderwanie się od rzeczywistości. Nie chcę bawić się w opis rozszczątkowanego (szarpanie, bębnienie i krzyko-śpiewy) materiału, bo musiałbym na ten temat napisać wypracowanie. Gwoli podsumowania part one: otwierające wałki są krótkie, intensywne i – moim skromnym zdaniem – po prostu bezbłędne. Im dalej w las, tym gorzej…

Część druga – tu zaczynają się schody. Born Anew prezentuje cover blackmetalowego Mayhem „Freezing Moon” i „The Key”. Oba kawałki to absolutne przeciwieństwo tych opisywanych wyżej. Są chłodne, mroczne (co w przypadku Mayhem nawet nie dziwi) i, jak już wspomniałem, nie do końca autorskie, bo liryki ostatniego numeru opierają się na tekście Nietzschego. Nie chcę wzbijać się na, Bóg wie jakie, wyżyny metafizyki, ale nie czuję tutaj Born Anew. Brakuje mi tego bornaniłowego pierwiastka. Chłopakom, na domiar złego, średnio wychodzi przeniesienie norweskiego klimatu, a same numery dłużą się w nieskończoność – choć wcale tak długie nie są – i nużą. Podsumowując part two: wolę dołączyć zripowane „Logout” i „Before I Say Goodbye” do – wcześniej zripowanego – „Path” MCD, aniżeli słuchać całego EP.

Nie do końca wiem, co mam myśleć o epce „Logout”. Doskonale rozumiem, że materiał typu EP to miejsce na eksperymenty i covery, dające możliwość ewentualnego, subtelnego przejścia na inne obszary muzyki, bez robienia niespodziewanego „boom!” przy okazji długograja. Punktem wyjścia dla obecnego, jak i kolejnego, materiału Born Anew jest dla mnie „Path”. Tego Born Anew, które zachwyciło mnie przed rokiem, doświadczyłem tym razem tylko w połowie. Mam nadzieję, że zaproponowana interpretacja Mayhem i usypiający „The Key” – które traktuję jako ciekawostkę – nie zwiastują zmian, bo przechadzka po ścieżce, którą chłopaki wydeptali przy okazji poprzednika „Logout”, zdecydowanie mi sprzyjała.

witcore
3,5/5
Born Anew „Logout” EP, 2011, Spook Records
1. Logout
2. Before I Say Goodbye
3. Freezing Moon
4. The Key

www.myspace.com/bornxanew
www.bornanew.bandcamp.com

 

Losowe zdjęcia

ankara_make-up_design_kamila_przy_pracy_20091108_1951348179 byaz_charkw_20091020_1471468354 nice_shoes_20110326_2098828502 sight_to_behold_20110320_1106721048 damian_ultra_tattoo_wrocaw_20100222_1444460928 vitamin_x_20100718_1807156386 02ZBEER08 xi_szczeciski_festiwal_tatuau_6_lutego_2010_kontrasty_20100210_1343917188 warsztat_1305-12-of-105