W pierwszy weekend maja 2012 odbyła się druga edycja Copenhagen Ink Festiwal. Konwent tatuażu w Kopenhadze jest reklamowany jako jedna z największych tego typu imprez w północnej Europie. I coś w tym jest. Na Ink Feście pojawiło się około 150 artystów, jak na przykład Nikko Hurtado, Carlos Torres czy Bob Tyrrell, a sama hala była w stanie przyjąć osiem tysięcy zwiedzających.
Nazwisk znanych tatuatorów nie brakowało (pełną listę można znaleźć na stronę www.inkfest.dk). Niestety zabrakło reprezentantów z Polski. W ubiegłym roku było co prawa tylko jedno studio – 9th Circle z Krakowa, ale i tak godnie reprezentowali nasz kraj, bo wrócili z dwiema nagrodami.
Atmosfera na konwencji była inna od tej, do której przywykło się w Polsce. W Kopenhadze jest bowiem zdecydowanie mniej imprezowo, a bardziej sielankowo. Obserwując zwiedzających widać wyraźnie, że tatuaż w duńskiej kulturze w formie społecznie akceptowalnej pojawił się dużo wcześniej niż w Polsce. Średnia wieku osób, które stawiły się na imprezie, była dużo wyższa niż w naszym kraju. W konkursach na najlepsze tatuaże brały na przykład udział osoby grubo po 50-tce. W jury zasiadały legendy duńskiego old schoola, czyli starsi panowie od kotwic, serc, żaglowców i jaskółek. Zresztą styl ten jest tutaj ciągle bardzo popularny.
Wyjątkowo dużo ludzi miało tatuaże w widocznych miejscach, jak głowy, dłonie czy szyje. Nie brakowało też ludzi z ekstremalnym piercingiem.
Mimo że hala mogła przyjąć nawet osiem tysięcy zwiedzających, na tłok przy boksach czy pod sceną nie można było narzekać. Nie zabrakło natomiast ciekawostek, które pojawiały się też w ubiegłym roku. Warto tu wspomnieć o stoiskach mających związek z lokalną kulturą, na przykład z kopiami biżuterii vikingów czy o ubranych w starodawne stroje ludzi tatuujących tradycyjnymi metodami. Pojawił się również Zombie Boy (cały wytatuowany w szkielet, sympatyczny Kanadyjczyk znany między innymi z telewizyjnej reklamy pudru zakrywającego tatuaże) oraz
paradująca w gorsecie i eksponująca tatuaże Lucky Hell, która zabawiała publiczność trickami w stylu połykanie miecza czy wbijanie gwoździa w nos.
Copenhagen Ink Fest polecam właśnie ze względu na jej nietypowy charakter oraz bogactwo i różnorodność atrakcji.