Skontaktuj się z nami!   +48 511 991 135

Sławek Myśków: Kocham się w tatuażu [wywiad]


Sławek Myśków to pierwszy artysta, który stworzył projekty do serii koszulek Hardcore-Tattoo zaprojektowanych przez polskich tatuatorów. Myśków tatuuje od ponad czterech lat. Jest na etapie eksperymentowania i szukania tematów, które będą mu sprawiać przyjemność. W tej chwili najchętniej robi śmieszne wzory, jak np. owieczka czy reniferek, które pojawiły się na koszulkach. W wolnych chwilach jeździ na desce lub snowboardzie. Próbował też swoich sił w muzyce.

Jego fascynacja sztuką zaczęła się, gdy Sławek miał kilkanaście lat i razem z kolegami malowali graffiti na osiedlowych murach. Kiedy miał 18 lat, zajął piąte miejsce w konkursie plastycznym dotyczącym wizerunku gitarzysty Sweet Noise. Coraz bardziej interesowało go malarstwo olejne i akwarela. Zaczął studia fotograficzne w Instytucie Sztuk Pięknych w Zielonej Górze. Jednak w trakcie nauki zmienił kierunek na grafikę warsztatową. Teraz studiuje malarstwo. Ogromny wpływ na twórczość Sławka miały przede wszystkim dwie osoby. Pierwszą z nich był Marek Straszak, pseudonim “Kamyk”, przyjaciel, z którym Myśków się wychowywał. Druga osoba to Piotr Żurawski. To od niego Sławek czerpał całą wiedzę na temat zdobienia ciała. W 2005 trafił do Vikinga. Myśków całkowicie poświęca się temu, co robi. Wie, że bez ćwiczenia rysunku i ciągłego doskonalenia warsztatu plastycznego, nie da się pójść dalej. Najprzyjemniejszą częścią podczas tatuowani jest dla niego kontur.

Twoja przygoda ze sztuką rozpoczęła się od graffiti. W jaki sposób doszedłeś od niego do tatuowania?

Myśków: Na pewno nie była to droga świadoma. Nie planowałem tego, że będę zdobił ludzkie ciała. Od małego zawsze coś we mnie drzemało. Lubiłem mieć pomazane łapy, za co nie raz dostałem po dupsku od mamy, słuchając po raz kolejny, że wyglądam jak kryminał. Nie odbieram tego jako złego wspomnienia. Rodzice pokazywali mi w ten sposób, że mnie kochają. Ja z kolei pokazuję im teraz, że tatuaż może być kunsztem, naprawdę wyśmienitym rysunkiem. Cała rodzina już to rozumie. Trwają w tatuażu tak jak ja, już z ozdobionymi ciałami. W graffiti zawsze wkur… mnie to, że ktoś zaraz to zamaże lub zniszczy jakąś farbą. Swoja drogą, dobrze, że niektóre rzeczy zamazali 🙂 Poza tym, fajnie jest się na czymś skupić do reszty, a nie jednym uchem słuchać, czy ktoś idzie, a drugim, czy może jedzie jakiś radiowóz…

I nagle ziomek z klasy pojawił się z dziarą. Siedziałem z otwartą paszczą i nie wierzyłem, że można zrobić coś takiego na skórze, mając do dyspozycji tylko maszynę domowego użytku. Wtedy tak myślałem. Bardzo się myliłem…

Rozumiem, że po tym zdarzeniu postanowiłeś zacząć tatuować. Na kim i gdzie szlifowałeś swój warsztat przed Vikingiem?

– Przed pracą w Vikingu ledwo co dłubałem. Mój okres tatuowania rozpoczął się tak naprawdę odkąd zacząłem pracować w studiu. To moja pierwsza praca. Wcześniej uczyłem się w szkole średniej. Warsztat? Nie miałem żadnego warsztatu, jak zaczynałem w Vikingu. Raczej można zapytać, ile czasu kaleczyłem ludzi? Teraz zdarza mi się to tylko czasami 🙂 Ale wiem, że czeka mnie ciężka praca i dużo czasu minie, zanim moje tatuaże będą naprawdę świetne.

Twoim nauczycielem tatuażu był Piotr Żurawski. Jak trafiłeś pod jego skrzydła?

– Kiedy w końcu zakupiłem maszynę, nie wiedziałem co do czego służy. Zamówiłem ją z Cyber Tattoo. Mimo długich minut tłumaczenia ziomka z Cyber, nie rozumiałem za bardzo, o czym mówi. Szukałem więc jakiejś szkoły dziarania. Podzwoniłem trochę i Piotr wydał mi się właśnie tym ziomkiem, z którym mógłbym się dogadać. Pojechałem więc pociągiem do Gdyni. Pamiętam to jak dziś. To była moja pierwsza tak daleka podróż, którą odbyłem sam. Jechałem dwanaście godzin w jedna stronę, by dostać się na sześć godzin wykładu o tatuażu. Z Piotrem dogadaliśmy się już w ciągu pierwszych godzin. Zaproponował, że jeśli chcę, mogę u niego zostać. Posiedziałem tam tydzień. Moja głowa była przepełniona nowymi możliwościami maszyny. Kiedy przyszło do rozliczenia, Piotr nie wziął ode mnie ani grosza, mówiąc: „jak będziesz już pracował w studiu, to mi oddasz”. Wielki szacunek dla niego!

Widać, że wciąż się rozwijasz. Patrząc na prace sprzed dwóch lat i na te dzisiejsze widać duży postęp. Czemu tak rzadko pokazujesz prace na konwencjach?

– Dziękuję! Jest mi bardzo miło to słyszeć! Czy ja wiem… Po prostu tak mam, że często coś mi wypada, np. jakaś sesja zaliczeniowa, na której niestety muszę być. Tak też miało być w tym roku. Miałem nie jechać do Łodzi z powodu zaliczeń. Ale stwierdziłem że nie opuszczę kolejnego konwentu, nawet jeśli mieliby mnie wywalić ze szkoły. Trochę przespałem termin wpisania się na listę. Ale udało się.

Wciąż zmieniasz kierunki studiów. Najpierw była fotografia. Potem grafika warsztatowa. Teraz malarstwo. Czy już znalazłeś to, czego szukałeś?

– Wydaje mi się, że tak, że ten kierunek już ukończę. Generalnie, przy takim toku nauczania (studiuję zaocznie) raczej nic się człowiek nie nauczy, jeśli nie będzie mu się chciało. W szkole maluje się mało. Bardziej staram się rozmawiać i dowiadywać różnych nowych rzeczy, m.in. o technikach malarskich.

Uważasz, że takie studia pomagają w doskonaleniu swojego warsztatu tatuatorskiego?

– Jak najbardziej! Czym jest tatuowanie jeśli nie malowaniem czy rysowaniem? Tylko na innym rodzaju płótna i inną techniką. Obecnie staram się codziennie wieczorem coś rysować. W zasadzie codziennie rysuję. Bo jeśli nie będę potrafił narysować jabłka, to jak go niby wydziaram? Na cud nie ma co liczyć. Po prostu trzeba pracować.

Jak sam przyznajesz, zawsze przepadałeś na komiksem, ale pracując z Aero zacząłeś przekonywać się do naturalizmu. Zamierzasz wrócić do stylu komiksowego?

– Strasznie ciężkie pytanie… Jestem teraz na takim etapie, że nie wiem, w jakim punkcie stoję. Chyba każdy, kto tworzy, przeżywa w pewnym momencie coś takiego… Ale kiedy będę już wiedział, w którą stronę poszedłem, na pewno to zauważysz.

Nadal czerpiesz w swojej twórczości ze współczesnego komiksu czy z japońskich twórców anime i mangi?

– Można powiedzieć, że odstawiłem mangę na bok i zafascynowałem się twórczością zwykłych malarzy. Interesują mnie starsi twórcy jak Edvard Munch, Leonardo da Vinci, Salvador Dali czy Jacek Malczewski. Od czasu do czasu zerkam w stronę komiksu i staram się przeprowadzić analizę kreski.

Jak często klienci pozwalają Ci realizować twoje projekty i pomysły?

– To kwestia podejścia do klienta i przedstawienia mu projektu, nawet jeśli sobie tego nie życzy. Staram się każdemu coś przygotować. Zazwyczaj prace się podobają i je wykonuję. Wiech jak najbardziej jest temu przychylny i czasami sam pomaga mi w danym temacie coś zmontować. Najlepiej bawię się przy robieniu śmiesznych rzeczy, jakichś owieczek itp. Ale ostatnio zaczęło mnie wciągać robienie twarzy. Może coś z tego wyjdzie.

Dużo malujesz i rysujesz. Czy uważasz, że malarstwo daje większe możliwości wyrażenia siebie niż tatuaż?

– W studiu jestem praktycznie od godz. 10 do 18-19. Potem jadę do domu i siadam do płótna lub rysunku. Staram się codziennie coś rysować. Mam bardzo mało czasu dla siebie. Ale coś kosztem czegoś. Widzę u siebie postęp, więc jestem zadowolony, że moje poświęcenie nie idzie na marne.

Co malujesz najchętniej? W jakiej stylistyce najpewniej się czujesz?

– Nie ma czegoś takiego. Staram się co chwilę próbować czegoś nowego, poznawać lepiej jakąś część warsztatu. Ostatnio „wlazła we mnie” krew. Wszędzie bym ją wciskał. Ale staram się oduczyć tej maniery.

Kiedyś próbowałeś swoich sił w muzyce. Czemu z tym skończyłeś?

– Pięć lat grałem w orkiestrze dętej na defiladach i szkolnych apelach. Ale to było raczej z musu, przez rodziców niż z moich chęci. Bo taki ze mnie muzyk jak… Nieważne! Zawsze jarałem się perkusją, ale kapelmistrz kazał mi grać na trąbce. A ja biedny uczeń cóż miałem zrobić? Rodzice każą, kapelmistrz nie daje innego instrumentu, więc grałem w gajerze na uroczystościach. Ale muzyka to nie moja zajawka. W rodzinie mamy już wielu muzyków, o niebo lepszych ode mnie, więc niech tak zostanie. Ja się kocham w innej sztuce i jest mi z tym dobrze.

Uważasz, że kultura alternatywna/muzyka alternatywna ma duży wpływ na tatuaż? I odwrotnie?

– Wydaje mi się, że to sprawa indywidualna i jednostkowa. Każdy ma ciśnienie na coś innego. Znam twórców, którzy ulegają muzyce i na odwrót. Każdy z nich jest wspaniałą osobą. Jeśli chodzi o mnie, to muzykę dobieram do nastroju. Zawsze towarzyszy mi przy tworzeniu.

W wolnych chwilach jeździsz na snowboardzie.

– Najpierw około siedem lat jeździłem na deskorolce. Potem przerzuciłem się na snowboard. Będzie już z pięć lat. Dwa lata temu w wakacje zacząłem pomykać na mountainboardzie. Jazda ogólnie mnie nudzi i pcham się bardziej w snowparki, poręcze itp., co czasami kończy się siniakami, które przeszkadzają w pracy.

Ja dopiero uczę się skręcać. Poradź: lepiej uczyć się samemu czy z czyjąś pomocą?

– Mnie nikt nie uczył. Pewnego dnia podjęliśmy z przyjacielem decyzję, że czas na dechy. Ale się potłukliśmy… Na pewno fajnie wziąć osobę, która się na tym zna. Wtedy nauka poleci dwa razy szybciej. Fajnie że się próbujesz uczyć. Dziewczyny na snowboardzie to naprawdę piękny widok!

Gdzie najchętniej jeździsz?

– Dla mnie jak na razie najlepsze są Czechy. Tamtejsze warunki i snowparki odpowiadają moim wymaganiom. Poza tym kolejki nie są tam takie długie… Ale z drugiej strony, jak nauczysz się jeździć w na stokach w Polsce, to za granicą czarne trasy przejedziesz bez większego stresu. Jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć. To cała tajemnica! No i ważne jest dobre towarzystwo, co by nie męczyli głowy…

Przepytywała Kaśka

 

Studio Viking

Myśków i Aero
Aerograf na aucie w wykonaniu Aero

Działa od 1996 roku. Założył je Wiesiek Surmacz. Wiech (tak znajomi mówią na Wieśka) sam nie tatuuje. Zajmuje się konstruowaniem i produkcją maszynek, która ruszyła w Vikingu od samego początku. Projektuje też różnego typu akcesoria, które cieszą się wśród tatuatorów dużym powodzeniem.

W Vikingu, oprócz Sławka Myśków, tatuuje również Przemek Walkowiak. Jego pseudonim, Aero, wziął się od zamiłowania Przemka do aerografu, którym zajmuje się już kilkanaście lat. Realizował projekty reklamowe oraz komercyjne dla wielu dużych koncernów, takich jak Era, Orange czy Goplana. Z racji tego, że jego rodzice mieli pracownię witraży, Aero od małego miał styczność z malarstwem i rysunkiem. Swój pierwszy obraz, kopię „Jacusia” Stanisława Wyspiańskiego, namalował w wieku czterech lat. Kiedy dorósł, zajął się wykonywaniem witraży. Jak podkreśla, jest w tej branży od przeszło 25 lat. Odniósł na tym polu ogromne sukcesy. Prace jego autorstwa podziwiać można w 150 kościołach w całej Polsce. Największe w Europie okno witrażowe w kościele Pallotynów w Poznaniu jest właśnie jego dziełem. Przemek zajmuje się ponadto rekonstrukcją witraży średniowiecznych. Związany jest też z

Aero przy pracy

malarstwem olejnym i akwarelą. Jego ulubionym rodzajem prac są portrety. Jest autorem m.in. portretu prałata papieskiego. Fascynują go tacy artyści jak Rembrandt, Vermeer czy Wyczółkowski.

Tatuuje od dziewięciu lat. Do Vikinga trafił w 2006 roku, kiedy postanowił bardziej poświęcić się sztuce tatuażu. Dobrze czuje się w pracach naturalistycznych, fantasy, portretach , motywach zwierzęcych i cieniowych czy pracach zbliżonych do fresków oraz płaskorzeźby barokowej. Z tatuatorów ceni sobie Hernandeza, Tyrrella, Portugala i Carltona. Przemek zajmuje się też konstrukcją sprzętu do tatuażu: projektuje, składa i ustawia maszynki. Jego życiowymi pasjami są również wędkarstwo i motocykle.

Studio Viking rzadko jeździ na konwencje, mimo iż pracujący w nim tatuatorzy mają co pokazać. W tym roku postanowili jednak trochę nadrobić zaległości. W przyszłym miesiącu będzie ich można spotkać na konwencji w Łodzi.

Koszulki z wzorem Sławka
Koszulki z wzorem Sławka

 

 

 

 

 

Studio Tatuażu Artystycznego Viking
ul. Kazimierza Wielkiego 6/1
65-001 Zielona Góra

www.studioviking.com
tel. 068 325 01 47, 605 413 518

 

Losowe zdjęcia

tattoo_konwent_gdansk_2012_-_tatuaze_11_20120814_1150226611 dillinger_escape_plan_knock_out_festival_krakw_2009_20090713_2097147673 dillinger_escape_plan_knock_out_festival_krakw_2009_20090713_2034935830 madball_20110322_2016484996 acid_drinkers_20100321_1266728357 DSC0062 9 31 dno_20090928_1817985576