Mikołaj oddał swoje plecy robotowi z twarzą Lenina, Marcin poświęcił rękę nowohuckim kominom, Maciek ofiarował przedramię Piotrowi Ożańskiemu. Tatuaże nowohuckich pasjonatów są różne, ale ich posiadaczy łączy jedno – chęć utrwalenia ukochanej dzielnicy na skórze. O trwałych wzorach na ciele rodem z Nowej Huty pisze Katarzyna Ponikowska (Tekst ukazał się 30 lipca w dzienniku “Polska The Times. Gazeta Krakowska”).
Mikołaj Dubisz nie urodził się w Nowej Hucie. Pierwsze lata dzieciństwa spędził w centrum Krakowa na ul. Mikołajskiej. Do Huty przeprowadził się z rodzicami, kiedy miał siedem lat. Został na 18 kolejnych. Teraz czuje się już prawdziwym nowohucianinem, ale nie zawsze tak było. – Początkowo wstydziłem się, że tam mieszkam. Cały czas tkwił we mnie stereotyp Huty jako miejsca, gdzie po zmierzchu strach wyjść na ulicę – przyznaje Mikołaj. – Podstawówkę kończyłem w prywatnej szkole, gdzie chodziły dzieciaki z tzw. “dobrych domów”. Mieli dużo pieniędzy i mieszkali w domkach jednorodzinnych w bogatych dzielnicach. Dziwnie na mnie patrzyli, bo wiedzieli, że mieszkam w Nowej Hucie – opowiada.
Huta pod stopą Lenina
Z czasem zaczął się utożsamiać z “młodszą siostrą Krakowa”. Do tego stopnia, że Nowa Huta znalazła miejsce na jego ciele. Potężny robot z twarzą Lenina kroczy przez Nową Hutę, siejąc zniszczenie. Niszczy Hutę Sędzimira, nowohuckie osiedla i plac Centralny. Fragmenty samochodów i mieszkań fruwają wokół inteligentnej maszyny. Zagłada wisi w powietrzu. To obrazek z pleców Mikołaja.
Czy to metaforyczne przesłanie, że Huta się rozpada, niszczeje? – Nie taki był mój zamysł, ale pewnie coś w tym jest – przyznaje nowohucianin. – Tatuaż to bardzo osobista rzecz. Jest pewnego rodzaju ozdobą skóry, ale powinien też coś znaczyć. Mój symbolizuje związek z dzielnicą. Moje wspomnienia z dzieciństwa, moi znajomi zostali w Nowej Hucie. To dlatego zdecydowałem się przenieść ją na skórę. Ponieważ od jakiegoś czasu chciałem mieć wytatuowanego robota, dobrym rozwiązaniem okazało się połączenie go z twarzą Lenina i niszczonymi budynkami Nowej Huty. Identyfikuję się z tą dzielnicą, mimo iż już tam nie mieszkam – dodaje.
W hołdzie budowniczym
Ogromny kawał swojej skóry oddał Nowej Hucie Maciej Twaróg, były radny Krakowa i miłośnik Nowej Huty, który obecnie pracuje w Domu Zwierzynieckim, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Nowohuckie symbole zdobią już całe jego ręce. Do tatuaży dojrzewał ponad dekadę. Zaczął się tatuować dwa lata temu, w wieku 32 lat. – Od dzieciństwa tatuaż kojarzył mi się z więzieniem i osobami, które mają kłopoty z prawem. Z czasem zauważyłem jednak, że tatuaże mogą być kolorowe, ładnie wykonane i mieć jakiś przekaz. Że mogą być sztuką – podkreśla Maciej Twaróg. Wtedy pomyślał o Nowej Hucie, która przez ostatnie 60 lat była wdzięcznym tematem dla filmowców, fotografików, malarzy i grafików. Na pierwszy ogień poszedł słynny budowniczy Nowej Huty Piotr Ożański, który został przeniesiony na prawą rękę prosto z obrazu Czerwienki. Twaróg postanowił go sobie wytatuować, kiedy miasto odmówiło murarzowi nazwania jego imieniem placu na osiedlu Willowym. Radni Dzielnicy XVIII uznali, że przodownik pracy nie nadaje się na patrona. – Dla kilku panów z Magistratu Ożański jest alkoholikiem. Dla nich nie ma znaczenia, że to wielka postać Nowej Huty, że wraz z ośmioma innymi budowniczymi potrafił ułożyć 60-70 tys. cegieł w ciągu jednej zmiany – argumentuje były radny.
Na tej samej ręce Maciej wytatuował sobie też trzy pierwsze łopaty wbite w ziemię, gdy startowała budowa Nowej Huty oraz junaka, który był odpowiedzią na anonimową „obrazoburczą” fotografię junaka siedzącego na kopcu Wandy na orle. – Dosiąść dumnego białego orła patrzącego na zachód było wtedy czymś skandalicznym – prowokuje Twaróg.
Z sentymentu do dzielnicy
Kolejne tatuaże to obrazki wzorowane na drzeworycie Jerzego Panka z lat 50-tych „Murarze z Nowej Huty” oraz zdjęciu Wiktora Pentala ukazującym początki budowy dzielnicy.
– Prawa ręka będzie ręką murarską. Jest na niej budowa, cegły, rusztowania. Dopóki w Hucie nie położono tynków, cała była ceglasta. To ją charakteryzowało. Chciałbym, żeby moje ciało było kartką z historii, która zachowa fragment Nowej Huty na mojej skórze, Nowej Huty, której już nie ma i o której wielu ludzi dziś nie pamięta – uzasadnia swój wybór Maciej Twaróg.
– Dla mnie początki Huty nie zaczynają się w latach 80-tych. Trzeba pamiętać o korzeniach, o Nowej Hucie, w której się urodziłem i w której coś ważnego osiągnęli moi rodzice. Pierwszy okres dzielnicy to nie tylko błoto, gumiaki i wielka chuć. Moja Nowa Huta jest zupełnie inna. To wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa, moje podwórko, betonowe boiska, przyjaźnie na dobre i na złe czy pierwsze podkochiwania się w tych samych dziewczynach. To wszystko bardzo mocno zakorzeniło się w mojej głowie i w moim sercu. Byłem w Nowej Hucie szczęśliwy. I nadal jestem! Kiedy wracam na swoje podwórko, czuję się wspaniale i bezpiecznie – dodaje.
Na drugim przedramieniu Macieja Twaroga pojawił się plac Centralny z klasycznymi kandelabrem (latarnią) oraz czerwony wzór z gwiazdami i skrótem NH oplecionym laurowym wieńcem. Maciej Twaróg: – Taki wzór był na koszulce, w której pozowałem Grzegorzowi Ziemiańskiemu do projektu Nowohucianie. Siedziałem na mojej czerwonej sofie pod reprodukcją Czerwienki. Za to zdjęcie władze miasta odmówiły wystawie Ziemiańskiego przyznania oficjalnego logo obchodów 60. rocznicy Nowej Huty. Urzędnicy stwierdzili, że tą fotografią propaguje komunizm. Po tym wydarzeniu stwierdziłem, że uwiecznię ten motyw na zawsze.
Skąd bierze się fascynacja młodych ludzi Nową Hutą? – Może stąd, że ludzie w moim wieku nadal mają kontakt z osobami, które Hutę budowały – zastawia się Maciej Twaróg.
Idealne miejsce do życia
Marcin Guzik, wokalista nowohuckiego zespołu Wu-Hae ma wytatuowane obie ręce i obie nogi. Tatuuje się od 17 lat. Jednak dopiero dwa lata temu zdecydował się na wzór nowohucki – nowohuckie kominy i bloki.
– Do niektórych wzorów trzeba dorosnąć. Tatuaż musi być czymś niepowtarzalnym, nie wzorkiem z katalogu. Ma przypominać jakiś etap naszego życia – podkreśla Guzik.
Muzyk chciał uwiecznić na skórze miejsce, w którym się urodził, wychował i w którym nadal mieszka. Nie ma zamiaru się wyprowadzać.
Guzik: – Dla mnie to miejsce wyjątkowe. Kiedy powstawała płyta “Opera nowohucka”, zwróciłem większą uwagę na historię dzielnicy. Sięgnęliśmy do “Poematu dla dorosłych” Ważyka. Nowa Huta miała być wtedy odrębnym miastem, idealnym miejscem do życia. Zjechali się tu ludzie z całego kraju. Ten eksperyment się jednak nie powiódł. Nie ma idealnych miejsc i idealnych ludzi.
Sztuka źle odbierana
Posiadacze nowohuckich tatuaży podkreślają jednak, że tatuowanie się musi być decyzją świadomą. – Polska nie jest tolerancyjna. Ludzie różnie reagują, widząc tatuaże. Kiedy zacząłem się tatuować, postawiłem wszystko na jedno kartę. Podjąłem decyzję, że nigdy nie będę pracował w biurze czy bankowości, gdzie tatuaże nie są zwykle mile widziane – mówi Guzik, który jako muzyk może sobie pozwolić na tatuowanie całego ciała.
Maciej Twaróg miał ochotę wytatuować sobie dłonie. Na razie postanowił to jednak odłożyć, bo w tym momencie stara się w pracy chować tatuaże pod koszulą. Na otwarciu ostatniej wystawy w Domu Zwierzynieckim miał nawet zabawną historię z tym związaną. – Nie zauważyłem, że ubrałem koszulę, w której nie miałem guzików tylko mankiety na spinki. Spinek nie wziąłem, bo się spieszyłem. Uświadomiłem sobie, że nie mogę wziąć mikrofonu do ręki, bo rękawy mi się obsuną. Na otwarcie przyszło wybitne gremium. Stwierdziłem, że część osób może wyjść, jak zobaczy moje tatuaże. Spuściłem więc ręce i stałem jak manekin. Fatalnie mi się przemawiało – opowiada.
– Tatuaże nadal kojarzą się z czymś złym i zdaję sobie sprawę, że ktoś może czuć się nieswojo w rozmowie ze mną, widząc moje potatuowane ręce. Dlatego w pracy staram się je przykrywać. Ale nie ukrywać! To w końcu moje ciało i moja sprawa, jak z nim postępuję – dodaje.
Tatuowanie trwa
To dlatego nowohuccy pasjonaci nie zamierzają póki co przerywać tatuowania swoich ciał. Mają zamiar kontynuować ozdabianie skóry wzorami związanymi z Nową Hutą.
Guzik: – Chwilowo nie mam na to czasu, ale planuję rozbudować bloki i kominy. Mikołaj: – Na pewno pojawią się kolejne nowohuckie wzory. Ale póki co nie mam jeszcze konkretnego pomysłu. Twaróg: – Zastanawiam się, co można by przenieść na skórę z kombinatu, z tego wielkiego kombinatu, który powoli wygasa i w którym pracuje coraz mniej ludzi.
* Od autorki słów kilka: Tekst jest wynikiem konkursu, który portal Hardcore Tattoo ogłosił w ubiegłym roku – “Nowa Huta w sercu, Nowa Huta na skórze”. Chcieliśmy zebrać jak najwięcej tatuaży związanych z Nową Hutą i zorganizować ich galerię. Niestety okazało się, że nowohucianie niezbyt chętnie pokazują swoje dzielnicowe wzory. Trzech śmiałków, których znaleźliśmy, postanowiłam wykorzystać jako bohaterów reportażu do miejskiej gazety “Polska The Times. Gazeta Krakowska”. Ten sam tekst przedrukowujemy na łamach naszego portalu. Dziękuję moim redakcyjnym kolegom fotografom za udostępnienie zdjęć.
KaśkaHCT