Najprościej jest określić coś mianem gówno. Jako recenzent zacieram rączki – sens słowa „gówno” zawieram w zdaniu, parafrazuję je x razy, a na koniec oceniam czyjeś starania na jedynkę albo ironicznie, na zachętę, na jedynkę z plusem. Wymarzony scenariusz. Jak każdy prawdziwy Polak lubię wyrażać opinie na temat rzeczy, których nie lubię. No Time To Waste miało być idealną ofiarą, bo grają coś, czego nie lubię: niby-hardcora. Krążek ląduje w odtwarzaczu, zaczyna się kręcić, uszy zalewa pierwsza fala dźwięku… I cały scenariusz psu w dupę.