Skontaktuj się z nami!   +48 511 991 135

No Time To Waste “To Leave A Trace” – recenzja


No Time To Waste

No Time To Waste Najprościej jest określić coś mianem gówno. Jako recenzent zacieram rączki – sens słowa „gówno” zawieram w zdaniu, parafrazuję je x razy, a na koniec oceniam czyjeś starania na jedynkę albo ironicznie, na zachętę, na jedynkę z plusem. Wymarzony scenariusz. Jak każdy prawdziwy Polak lubię wyrażać opinie na temat rzeczy, których nie lubię. No Time To Waste miało być idealną ofiarą, bo grają coś, czego nie lubię: niby-hardcora. Krążek ląduje w odtwarzaczu, zaczyna się kręcić, uszy zalewa pierwsza fala dźwięku… I cały scenariusz psu w dupę.


Rzecz w tym, że NTTW „To Leave A Trace” porusza się po ścieżkach, na które sam nie wkraczam. Osiem kawałków, które – jak się ostatecznie okazało – miałem przyjemność odsłuchać, to niepodlegający jednoznacznej klasyfikacji twór. Ciężko powiedzieć, czy wciąż mamy do czynienia z hardcorem. Post-hardcore? Niech będzie. Chociaż równie dobrze może to być post-rock, bo rockowego zacięcia nie można im odmówić.

Album śląskiej załogi to naprawdę szeroki wachlarz dźwięków i aranżacji. Chłopaki wykreowali materiał, który nie kłania się żadnym standardom. „To Leave A Trace” zestawia kawałki diametralnie różne. Jeden za drugim wybrzmiewają numery skoczne („More Than A Superhero”), połamane („There’s No Place In Heaven”) i te nadające się na krótki jesienny spacer („Blink Of The Butterfly’s Eye”). Sporo dzieje się wewnątrz samych kompozycji, które potrafią zszokować klaskanym intrem, matematyczną niemal treścią, melodyjnym refrenem i wykręconą końcówką z hardcorowymi shoutami. Do tego jeszcze ten melancholijny klimat. Kupili mnie. I to zaledwie po 23 minutach! Gdyby muzycy zdecydowali się nagrać dłuższy album, to – może trochę na wyrost – strzeliłbym na ślepo, że mogłoby wyjść z tego coś monumentalnego, progresywnego i zaskakująco popieprzonego. NTTW „To Leave A Trace” najbliżej jest do polskiego Blood Is The Harvest „Unbroken”. Przytaknę też, jeśli ktoś usłyszy zalążek rodzimego Blindead w ostatnim numerze na płycie.

„To Leave A Trace” jest hermetycznie zamkniętą puszką dźwięku. W zamian za brud jest selektywny sound. Skrzecząco-brzęczące gitary i nieprzebasowana, precyzyjnie trafiająca w bębenki uszne sekcja rytmiczna to wizytówka śląskiego No Time To Waste i dowód na to, że osiągnięcie brzmienia ocierającego się o profeskę jest osiągalne.
Tak naprawdę nie mogę się do niczego szczególnie przyczepić. Frustruje mnie to trochę, bo miałem głęboką nadzieję, że kogoś zgnoję. Jeśli się jednak nad tym chwilę zastanowić, to nie pozostaje nic, jak tylko się cieszyć! Jedynie wokalista mógłby trochę popracować nad swoim angielskim – akcent jest drażniący.

Warto zaznaczyć, że „To Leave A Trace” jest wydawniczym debiutem Ślązaków, ale sama kapela to żadna świeżyzna! Chłopaki pogrywają już od jakiegoś czasu, a zebrane doświadczenie zapewniło im w tym wypadku udany start. Ci, którzy o No Time To Waste słyszą po raz pierwszy, mają okazję posłuchać materiału dopieszczonego i wychuchanego, wypełnionego innym obliczem hardcora: sterylnego w brzmieniu, niebanalnego i rozbudowanego w kompozycjach. Nie ma większego sensu głowić się nad tym, co zagrali na swoim albumie, bo zagrali to bardzo dobrze. A za niby-hardcora przepraszam! Krótko: wszystko jest cacy. Tylko ten angielski akcent wokalisty jest gówniany… 😉

witcore

Ocena: 4/5

No Time To Waste „To Leave A Trace”, 2011, Spook Records:

1. Intro
2. Son, House & Tree
3. More Than A Superhero
4. There’s No Place In Heaven
5. Blink Of The Butterfly’s Eye
6. Ultimate Freedom
7. Promqueen Story
8. Between The Lines

 

Losowe zdjęcia

tattoo_convention_berlin_2008_11_20090421_1052483916 tattoo_konwent_gdask_2010_20100814_1979204847 backfist_3_20130523_1251805323 studio_gothica_krakw_20100223_1189151832 folsom_20091218_1906376213 london_tattoo_convention_2009_24_20091025_2036300107 eastern_art_fusion_warszawa_2009_20090923_1876967010 22489781_1459592064131273_4397550438652321226_n 20190315_143419