Skontaktuj się z nami!   +48 511 991 135

Cruel Hand „Lock & Key” – recenzja


Nie trawię nowoczesnego grania, które nie buja i przy którym nóżka „nie chodzi”. Wrzucenie do jednego gara hardocora, metalu, elektroniki, tony solówek, worka breakdownów i zaserwowanie tego szybciej, ciężej, brutalniej niż dotychczas nie zawsze zdaje egzamin. „Lock & Key” – trzeci długograj ekipy Cruel Hand jest tego absolutnym przeciwieństwem. Przyznaję się bez bicia, ich muzyka mi leży. Kolesie ze stanu Maine znaleźli złoty środek. Opierając się na dokonaniach sceny lat 90. stworzyli, przy pomocy szczypty thrashowego patentu, jeden z najrówniejszych albumów 2010 roku.

 
Cruel Hand nie wybija się jakoś szczególnie pod względem lirycznym. Teksty na „Lock & Key” opierają się na standardowych schematach i krążą wokół tematyki weight of the world, patencie może i oklepanym, ale na pewno nie zawodnym. Wydzierający gardło Chris Linkovich nie posiłkuje się przy tym wysublimowanymi metaforami. Bardzo dobrze! Nie po to ktoś stworzył hardcore, żeby teraz głowić się nad tekstami.
 
Skupiając się na muzyce, należy zaznaczyć, że Amerykanie nie grają żadnego post-hardcora, przez co ewidentnie zyskują w oczach fana klasycznego łojenia. Jednocześnie nie można powiedzieć o nich, że są prawdziwym oldschoolem. „Lock & Key” załamuje czasoprzestrzeń i ląduje w miejscu, w którym kapele – szukając nowych brzmień – zakładały siedmiomilowe buty i przeskakiwały epokę. Dowodem na to jest zawartość albumu. Cruel Hand idealnie odnajduje się gdzieś pomiędzy tym co było, a tym co jest. Mają w sobie zarówno Madballa jak i Bitter End.
 
Nowy album hardcorowców z USA to 10 numerów o średniej długości dwie minuty każdy. O nudzie nie ma więc mowy. Imponująca jest przy tym ilość wtłoczonych w muzykę pomysłów. Tytułowy „Lock & Key” rozpoczyna riff na modłę Maximum Penalty. Trafionym akcentem jest tu melodyjna, hetfieldowska przyśpiewka, którą słychać również w kawałku „Cruel Hand”. Ponadto cieszą świetnie rozłożone, i co najważniejsze, nieprzedobrzone solówki w ozdobionym southernowym refrenem „Day or Darkness”, „The Bottom” oraz najwolniejszym (jednocześnie najdłuższym) na płycie „One Cold Face”. Dla pełnego zobrazowania wystarczy dorzucić doprawione thrashem „Labyrinth”, „Rotations of Hurt” i voila! Otrzymujemy jedno z ciekawszych wydawnictw bieżącego roku. Muzycy Cruel Hand trzymają jednak swoje umiejętności na wodzy. Zamiast wymyślać coś, o czym świat jeszcze nie śnił, postanowili przygotować materiał z resztek wczorajszego obiadu. Co istotne, zrobili to ze smakiem.
 
Tworzenie muzyki można niekiedy porównać do gotowania. W obu przypadkach chcemy osiągnąć jakiś zamierzony wcześniej cel. Efekt bywa różny, bo przecież niekoniecznie umiemy wszystko upichcić: tu przegotujemy, tam przepalimy, jeszcze gdzie indziej nie trafimy z przyprawami. Miał być szpan przed laskami, a wyszła sztuka przez wielkie „G”.
Kiedy sięgam po nowy album, boję się, że ten zgwałci moje uszy, wywoła wrzody żołądka, epilepsję albo raka prostaty. Niestety, tacy kucharze przytrafiają się dzisiejszemu hardcorowi. Trzeba umieć dopasować przepis do posiadanych składników. Chłopaki z Cruel Hand znają na to receptę!
 
Ocena: 4,25/5
 
Cruel Hand „Lock & Key” 2010:
 
1. Lock & Key
2. Cruel Hand
3. Day Or Darkness
4. Broken Glass
5. Labyrinth
6. One Cold Face
7. Rotations Of Hurt
8. Dismissed
9. Two Fold
10. The Bottom
 
http://www.myspace.com/cruelhand

 

 

Losowe zdjęcia

szymon_saper_maliszewski_przy_pracy_20091108_1386425409 vienio__way_side_crew_20120208_1598678138 olde_york_6_20130124_1515244656 born_from_pain_20110322_1803374235 rafa_body_art_factory_radom_20100222_1612516362 tattoo_festival_d_2009_20100218_1887314308 65 nowojorskie_tatuaze_agnostic_front_7_20090420_1716796673 04theanalogs12