Całkiem niedawno ukazał się 3-way split z udziałem warszawskiego Nothing Between Us. Tonedown (Berlin) i Broken Fist (Moskwa) – kapele dzielące wydawnictwo z warszawiakami nie są może towarzystwem na miarę tego z materiałów Sunrise/Liar czy Schizma/L’Esprit Du Clan, ale trzeba mieć na uwadze fakt krótkiego stażu polskiej załogi. Wydanie wspomnianego kolektywnego krążka stanowi idealny pretekst do zbadania „wypocin” stołecznego NBU, które swoje trzy grosze dorzucone do splita postanowiło udostępnić w internecie jako pięcioutworowe EP pod tytułem „Lions Among Snakes”.
Kciuk w górę za produkcję. W odróżnieniu od wielu kapel, chcących osiągnąć profesjonalny, gładki sound, Nothing Between Us serwuje brudny i cholernie tłusty materiał. Instrumenty są bardzo wyraźne i sprawiają wrażenie mocno „napompowanych”. Nieco gorzej jest z shoutami – brzmią co prawda potężnie, ale wydają się momentami nierówne. Nowa epka (podobnie jak starsze kawałki) została zarejestrowana z udziałem dwóch krzykaczy, którzy mają jednak podobną barwę i manierę wokalną, przez co brakuje wyraźnego kontrastu między ich głosami.
„Lions Among Snakes” to kontynuacja stylu prezentowanego na pierwszej, nieopatrzonej nazwą epce. Ekipa NBU nie stanęła jednak w miejscu po dobrej recepcji wydanego w 2009 roku – nazwijmy to – „Self Titled” i wzbogaciła swoje nowe kawałki o ciekawe rozwiązania, których wcześniej brakowało. Za przykład posłużyć może intro do „Dead Sovereign” z gitarą a’la syrena alarmowa; kontrastujący z całością materiału, zaskakująco lekki motyw (zalatujący nowym obliczem Comeback Kid) w końcówce „So Much More” czy trochę penerski, imprezowy hicior „Mojito For Nasty”. Nowe tracki mają w sobie sporo powera – jest tu więcej ciężkiego, wciąż jednak dynamicznego hardcora niż betonowego, wciskającego w ziemię beatdownowego charakteru, którym, moim zdaniem niesłusznie, określano ich granie po wydaniu pierwszego materiału. Baner „Warsaw Beatdown” widniejący na ich majspejsowym profilu może więc niejednego zmylić. Wciąż jest ciężko, ale nie na tyle przesadnie, żeby słuchanie „Lions Among Snakes” bezlitośnie miażdżyło uszy. Ujmę to tak: hardcore to energia; beatdown to czołowe zderzenie dwóch buldożerów; Nothing Between Us „Lions Among Snakes” to całkiem żwawe buldożery! Tam, gdzie ma być pierdolnięcie – jest pierdolnięcie, a tam, gdzie ma być szybko i wściekle – jest szybko i wściekle. High five za rozsądne proporcje!
„Lions Among Snakes” łączy w sobie siłę CDC oraz vibe bardzo popularnego ostatnio Trapped Under Ice, czyli kapel będących obecnie młodym głosem amerykańskiej sceny. Nie każdy jest fanem nowofalowego grania, co jest zrozumiałe. Istnienie takiej ekipy jak Nothing Between Us jest jednak dobre dla kondycji polskiego hardcora i świadczy o tym, że rodzime poletko nadąża za trendami docierającymi zza oceanu… Nadąża i nie ustępuje poziomem.
PS. Obecnie skład kapeli wygląda nieco inaczej: na miejsce Kozy (wokalista, z którym został zarejestrowany materiał) wskoczył dotychczasowy gitarzysta Kalina. Nowym wiosłem w kapeli jest Benek z Dispel The Crowd. Zmiana za mikrofonem budzi nadzieje na ożywienie w warstwie „krzyczanej”.
Witcore
Ocena: 4,5/5
Nothing Between Us „Lions Among Snakes”, 2010, Bez Kontraktu:
1. Dead Sovereign
2. Lions Among Snakes
3. Mojito For Nasty
4. Ain’t Nothin’ To Fuck With
5. So Much More