Nie chcę zostać sklasyfikowany jako kretyn, więc na wstępie zaznaczę, że wielkim znawcą rapu jako takiego, a już tym bardziej polskiego, nigdy nie byłem. Słucham tego, co uznam za przyjemne dla odmiany, traktuję to jako odskocznię od łomotu. Ale do rzeczy! Ubiegłoroczna solówka Vienia „Etos 2010” mi się zwyczajnie nie podoba. Dobrze, że album odszedł w moją niepamięć, bo inaczej ominąłbym nagrany wraz z Way Side Crew „Wspólny Mianownik” szerokim łukiem, czego bym później nawet trochę żałował.
„Wspólny Mianownik” budził moje obawy. W końcu opiera się na rymach znanych z „Etosu” – to raz. Dwa – wynikiem prostego działania rap plus hardcore równa się rapcore, który ze swoimi składnikami ma tyle wspólnego co Dr. Alban z Dr. Dre. Mogło być źle. Jakimś cudem frakcje odpowiedzialne za powstanie krążka nie stopiły się w strunowo-rymowaną kupę i utrzymały swoją dźwiękową autonomię, a teksty Vienia przerodziły się z banalnych w znośne, momentami nawet ciekawe.
Wniosek jest prosty: gitary służą warszawskiemu raperowi. Proste pomysły żywych instrumentów współgrają z jego trochę kwadratowym flow. Ukłon w stronę chłopaków z Way Side Crew, którzy zadziałali jak niebieska piguła i dodali odgrzanemu materiałowi trochę wigoru. Bardzo dobrze brzmią punkowo zabarwione „Różnice” i „Niektórzy Z Nas”, bujający „Na Wszelki Wypadek” czy lajtowe, nagrane w duchu ska „Nowe Bloki” i „Grill Te Sprawy”. Ekipa WSC nie zagrała niczego efektownie, ale za to efektywnie. Prostota gitar i bębnów (granych, jak to w rapie bywa, na loopie) plus chórki, plus gdzieniegdzie jakiś sampelek, plus uniwersalne dla poletek hip-hopu i hardcora teksty mogłyby niewątpliwie wskazywać na tytułowy wspólny mianownik. Nie do końca jednak tak jest.
Materiałowi dedykowane były tak naprawdę tylko dwa numery. Do jednego z nich („Potwór”) powstał nawet klip. Kawałek naprawdę daje radę, a rymy Vienia w refrenie płyną w bardzo punkowy sposób. To chyba wystarczający dowód na to, że obie strony mogłyby w przyszłości jeszcze zaskoczyć. Reszta albumu to, niestety, tylko remiksy i nie ukrywam, że trochę mnie to mierzi. „Wspólny Mianownik” brzmi przez to jak połączenie prestiżu Vienia z pomysłami Way Side Crew. Wyraźnie da się odczuć, że jedna ze stron wykonała czarną robotę. Boję się, że album znajdzie zainteresowanie tylko po hardcorowej stronie barykady.
Jak wypada „Wspólny Mianownik”? Materiał, który miał naprawdę spore szanse na stanie się porażką roku, broni się wyjątkowo dzielnie. Trzeba przyznać, że wyszło zgrabnie. Jest to przy tego typu produkcji – podłożeniu nowych ścieżek pod gotowe wokale – chyba najodpowiedniejsze określenie. Nie spodziewałem się po tej konfrontacji fajerwerków. Choć nie ukrywam, że efekt byłby bardziej zadowalający, gdyby sprawca całego zamieszania – nie ukrywajmy, że jest nim Vienio – włożył odrobinę wysiłku w powstanie materiału i wypocił więcej nowości poza „Potworem” i „To On”. Nie wspomnę już o tym, że sam tytuł krążka zyskałby w ten sposób na wiarygodności. Muzycznie jest więc spoko, ale background psuje trochę ostateczne wrażenie.
Witcore
Ocena: 3,5/5
Vienio vs. Way Side Crew „Wspólny Mianownik”, 2011, Spook Records:
1. Potwór
2. Różnice
3. Da Się Nie Da Się
4. Niektórzy Z Nas
5. Grill Te Sprawy
6. Undergraund
7. To On
8. Nowe Bloki
9. Na Wszelki Wypadek
10. Dla Społeczeństwa
Vienio vs. Way Side Crew – “Potwór”